Tarkin miał ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się wymyślonym przeciwnikiem Lorda Sithów. Wiedział, że na Gwieździe Śmierci znajdują się poszukiwane droidy, dlatego zarządził przegląd techniczny imperialnych robotów, wierząc, że w ten sposób odnajdzie te, należące do rebeliantów. I wówczas je zniszczy. Wpierw jednak odzyska plany stacji bojowej i przeanalizuje je ponownie. Wątpił, by stacja posiadała słaby punkt, ale jeśli takowy istniał, była to wina Orsona Krennica. Tarkin w takic
Tarkin spodziewał się podstępu ze strony księżniczki Leii, nie wiedział jedynie, czy to zwykły blef, czy blef podwójny. Gdy major Cass zameldował mu o odnalezieniu opuszczonej bazy rebeliantów na Dantooine, ogarnęła go złość. Więc księżniczka ich bezczelnie oszukała, stojąc obok Vadera, mobilnego, ale widać niedoskonałego wykrywacza kłamstw. Podała im lokalizację bazy, lecz nieaktualną.
„Mówiłem ci, że nigdy nie zdradzi Rebelii” – rzekł Vader.
„A nie mówiłem
Wielki moff Tarkin swój sukces zawdzięczał aksamitnym kapcioszkom. Zwykł twierdzić, że niewygodne obuwie uniemożliwia podejmowanie stanowczych kroków. Vader zgadzał się z nim w tej kwestii, choć w jego, typowym dla Sithów, mniemaniu oznaczało to konieczność sprawienia sobie protetycznych nóg.
Wilhuff westchnął. Miał w pogardzie ciasne umysły oficerów w ciasnych oficerkach. Kiedy kroczył po korytarzach Gwiazdy Śmierci w swoich ulubionych kapcioszkach, czuł się jak w domu, na Eriadu. Z większym zapałem tropi
Oczywiście opowiedział Tarkinowi o abordażu i nieudanej próbie odzyskania planów Gwiazdy Śmierci. Vader nie zwykł zwierzać się nikomu, ale w sytuacjach kryzysowych, grożących eksplozją gniewu Imperatora, potrzebował sojusznika. Partnera, by nie powiedzieć górnolotnie – przyjaciela. Wilhuff Tarkin był takim człowiekiem. Równocześnie był na tyle inteligentny, by nie deklarować otwarcie swoich uczuć i pozostać „tym trzecim” w związku dwóch Sithów, rządzących Imperium. Vader czasami zastanaw
Śledząc zasięg sygnału transmisji ze Scarif, zgodnie z sugestią Tarkina, Vader wkroczył na pokład Tantive IV, koreliańskiej korwety należącej do księżniczki Lei Organy. Spojrzał na leżące na posadzce ciała i wydedukował, że rebelianci są martwi. Dla pewności trącił jedno z ciał czubkiem swojego wypastowanego czarnego buta, wkładając w cios odrobinę Mocy. Rebeliant oderwał się od podłogi i z impetem zderzył się z białą ścianą, a następnie osunął się na
Bilbo wpatrywał się w pustą kartkę. Już od kilku dni próbował zebrać myśli i przelać je na papier. Wiedział, że gdy tylko zacznie pisać, słowa popłyną niczym krasnoludy w beczkach, a on sam stworzy monumentalną powieść, trzymającą w napięciu aż do ostatniej stronicy. Gdy tylko zacznie – pisać.
Wiedział, że Gandalf, zaciągając się fajkowym zielem, powie: cóż za niesamowita historia, Bilbo, i pomyśleć, że przydarzyła się właśnie tobie!
Był pewie
Niechęć między elfami z Puszczy Mroku a krasnoludami z Ereboru była starannie pielęgnowaną przez obie strony relacją dyplomatyczną. Nie można było zerwać całkowicie stosunków między rasami – należało więc sycić gatunkową nienawiść, od czasu do czasu przesyłając sobie obraźliwe depesze, zaproszenia, na które odpowiadano odmownie, a następnie wyprawiano niezapowiedzianych ambasadorów, którzy wręczali władcy sąsiedniego królestwa kłopotliwy podarunek z gatunku tych, któ
The Sign of Threesome (II) by MissSwan, literature
Literature
The Sign of Threesome (II)
II
Przez moment nie był w stanie zaczerpnąć oddechu, zaś ciężar ciała Johna Watsona przyszpilającego go do podłogi nie ułatwiał mu tego zadania.
– Przypomniałem sobie fragment wczorajszego wieczoru – wydusił z siebie oszołomiony Sherlock. – Teraz w pełni doceniam fakt, że zaniechaliśmy jego dokumentacji audiowizualnej.
– To był fotograf! – wykrzyknął rozgorączkowany John, nieświadomie zwiększając nacisk na znajdujące się pod nim ciało detektywa. – Ten strzelec! Z
I
Ten dzień nie powinien różnić się znacząco od przeciętnego dnia w życiu londyńskiego detektywa. Deszczowy poranek, świeżo odnalezione zwłoki, filiżanka gorącej herbaty z mlekiem i sprawa do rozwikłania. Dzień, który nie rozpoczynał się od jakiegoś miłego morderstwa nie mógł być dobrym dniem.
Piąty stycznia nie spełniał żadnego z powyższych warunków. Może dlatego, że była to niedziela, a niedziele mają tendencję do bycia nieciekawymi i bezproduktywnymi dniam